Cuxa
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kątowni... hahaha xd
|
Wysłany: Nie 18:31, 01 Lut 2009 Temat postu: Trening skokowy LL |
|
|
Dzień: 13 stycznia
Godzina: 13:00
Czas trwania: 60 minut
Pogoda: mróz, śnieg, etc. xd
Tym razem konie staly na pastwiskach, Hebe zaczepiala inne konie, ganiala się z nimi i ogólnie zmuszala do aktywności.
Na szczęście nie musialam za nią ganiać, by ją zlapać. Gdy do mnie przyszla, wręczylam jej marchewkę, zalozylam kantar i wyprowadzilam z pastwiska, by ją wyczyścić.
Następnie osiodlalam ją i skierowalyśmy się na ujeżdżalnię.
Byly tam ustawione niskie przeszkódki – do 80 cm, a na ziemi leżały ustawione drągi.
Trening zaczął się standardowo – od stępa w których wyginałam ją na woltach, poprawiałam przepuszczalność przejściami, cofaniem, nowo wyuczonym zwrocie na zadzie, etc.
Po rozgrzewce podciągnęłam popręg i dałam jej sygnał do kłusa. Znowu wolty, przejścia. Po jakiś 10 minutach zaczęłam najeżdżać na drągi.
Przy pierwszym razie Hebe skoczyła przez pierwszy drąg, wpadając w sam środek ustawienia, przez co przysiadła na zadzie i stanęła, zdezorientowana.
Spróbowałyśmy jeszcze raz, tym razem jednak ją przytrzymywałam i pilnowałam, by czasem nie próbowała ominąć tej przeszkody. Przeszła kłusem nad drągami, unosząc przesadnie wysoko nogi i robiąc „zawieszenie” w powietrzu, jakby bojąc się znów wpaść na drągi. Następnym razem zobaczyła, że to nie gryzie i przechodziła już o wiele spokojniej przez drągi, jednak nadal nie pozwalając sobie na choćby ruszenie drąga. Poklepałam ją.
Najeżdżałam na drągi z różnych stron, czasem nawet z wolty, co nieco wybijało Hebe z rytmu, ale szybko do niego wracała.
Gdy skończyłyśmy „zabawę” z drągami, najechałam kłusem na krzyżaka, który miał jakieś 40 cm. Jednak nie przekonało to zbytnio Hebe i musiałam ją dojechać do przeszkody, a następnie dać mocną łydkę, by się wybiła i nie uciekała.
Wybiła się mocno, wręcz przesadnie, pokonując przeszkodę z dużym zapasem, przeskakując ją o spory kawałek, na c ja nie do końca byłam przygotowana. Ale nic się nie stało. Na krzyżak najechałam ponownie, Hebe była trochę pewniejsza siebie, ale nadal nieufna co do przeszkody. Przeskoczyła jednak ją prawidłowo – nadal z zapasem, ale już nie tak przesadzistym. Pochwaliłam ją.
Sprawdziłam popręg, wyjechałam na prostą i poprosiłam ją o galop. Odpowiedziała mi bez szemrania. Po zrobieniu dwóch kółek w galopie, najechałam na stacjonatkę o wysokości 60 cm. Hebe się zawahała, przez co wybiła trochę za późno, co spowodowało to, że puknęła w drąga. Zachwiał się, ale nie spadł. Następnie poprowadziłam ją na szereg składający się ze stacjonaty – 80 cm i oksera o tej samej wysokości.
Stacjonatę wręcz zaatakowała, skacząc pewnie, z zapasem. Przy okserze potrzebowała mojej zachęty, ale z szeregu wyszłyśmy bez szwanku.
Zrobiłam ciasny zakręt na szeroki okser – 80 cm, skróciłam jej wykrok na dwa foule i wydłużyłam przed przeszkodą. Oddała ładny skok, nadal jednak ostrożny (Hebe chyba miała drągofobię O.o ale jakoś nie przeszkadza jej to zbytnio w skakaniu). Przy następnych przeszkodach – dwóch stacjonatach i tripple barze, zaczynała się wyraźnie bawić skakaniem i niską wysokością. Jak widać zmierzenie się ze strachem daje dobre efekty.
Przeszłyśmy do kłusa, pochwaliłam ją za ładny przejazd. ... Ale do nas nagle doskoczyła Kut i zaoferowała ustawienie wyższej przeszkódki.
Poszło nam dobrze, więc wzruszałam ramionami i pozwoliłam jej ustawić stacjonatę o wysokości 100 centymetrów... Skakałyśmy już takie przeszkody, więc w sumie strachu nie było.
Ruszyłam na przeszkodę kłusem, w połowie dystansu dając Hebe sygnał do galopu. Klacz ładnie mi odpowiedziała. Wybiłyśmy się trochę za wcześnie, arabka jednak mocno poszła w górę. Przy lądowaniu, usłyszałam jak uderza tylnym kopytem w drąga. Zachwiał się wyraźnie, odbijając od „żabek”. Uderzył w nie kilka razy, a następnie... Spadł z głuchym dźwiękiem na podłogę.
-Było blisko.-wyszczerzyłam się.
Nie to było naszym dzisiejszym celem, więc nie przejełam się tym zbytnio.
Rozstępowałam Hebe, a po treningu nagrodziłam ją marchewkami. Standardowo ją rozsiodłałam i rozczyściłam, po czym puściłam do innych koni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|