Cuxa
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kątowni... hahaha xd
|
Wysłany: Sob 17:30, 08 Sie 2009 Temat postu: Trening skokowy do 90 cm (LL) z Yasmin |
|
|
Przyjechałam do WSR ,,Skansen’’. Wysiadłam z samochodu i udałam się w kierunku siodlarni. Dzień nie był wietrzny, termometr wskazywał 20C, ale słońce zakryły ciemne, deszczowe chmury. Powietrze było duszne, zbierało się na deszcz. Toteż postanowiłam poćwiczyć z Barabossą na hali.
Pobiegłam truchtem do siodlarni. Wzięłam z niej siodło, ogłowie, ochraniacze i szczotki należące do klaczy. Zostawiłam to wszystko przed budynkiem stajni i weszłam do środka. Odszukałam tam Barabossę. Klacz wyraźnie się nudziła, ale nie zainteresowała się faktem, że wchodzę do jej boksu. Gdy złapałam ją za kantar, położyła uszy. Nie zwracając uwagi na jej protesty, wyprowadziłam ją ze stajni i przywiązałam do ogrodzenia. Ogarnęłam Barabossę wzrokiem. Nie była zbyt brudna, jednak zaczęłam czyścić jej szyję szczotką ryżową. Klaczy się to chyba nie spodobało, bo zamachnęła się na mnie kopytem. Zrobiłam unik i powróciłam do zabiegów pielęgnacyjnych. Rozczesałam jeszcze jej grzywę i ogon, wygładziłam zmierzwioną sierść na zadzie. Na koniec kopystką wyczyściłam kopyta, sprawdziłam również stan kopyt i podków. Barabossa nie chciała jednak podnosić nóg, przy czyszczeniu się wierciła. Widać było, że jest spięta i się denerwuje. Postanowiłam więc przed jazdą zrobić jej masaż. Zaczęłam kciukami uciskać skórę na jej szyi, wykonując koliste ruchy. Gdy nieco się rozluźniła, spróbowałam nałożyć jej ogłowie. Po kilku próbach Barabossa zgodziła się otworzyć pysk i wziąć wędzidło. Następnie na grzbiet nałożyłam jej siodło, a na nogi założyłam ochraniacze. Przy tym drugim musiałam znów uniknąć kopniaka wycelowanego w moje ramię.
Wtedy Barabossa była gotowa do treningu. Poprowadziłam ją na halę. Tam sprawdziłam popręg, uregulowałam puśliska i włożyłam stopę w strzemię. Gdy tylko odbiłam się drugą nogą klacz ruszyła stępem. Zaskoczona straciłam równowagę, ale uchwyciłam się przedniego łęku siodła. W końcu udało mi się jednak dosiąść Barabossy.
Zaczęłyśmy wykonywać rozgrzewkę. Ruszyłyśmy energicznym stępem. Najpierw wykonałyśmy dwa okrążenia wokół hali, następnie kilka wolt i półwolt, na serpentynach kończąc. Wtedy Barabossa poddała się dosiadowi i zganszowała się. Następnie okrążyłyśmy kilka razy halę w kłusie i wykręciłyśmy kilka wolt. Klacz była dość grzeczna, więc znów zaczęłyśmy wolty, półwolty i serpentyny. Starałam się, aby klacz możliwie jak najdokładniej wykonywała każde ćwiczenie. Po tych mało skomplikowanych ćwiczeniach w kłusie zwolniłam tempo do stępa i rozpoczęłam ćwiczenia, które wymagały od Barabossy więcej koncentracji. Były to przejścia stój – stęp, a potem zwiększanie i zmniejszanie koła. Klacz nawet na kole o stosunkowo niewielkim promieniu nie miała problemów z równowagą. Zadowolona poklepałam klacz po szyi i ścisnęłam jej boki łydkami. Szybko zareagowała na pomoc i zakłusowała. Po jednym okrążeniu wokół hali zechciałam sprawdzić, czy w kłusie również ma wzorową równowagę, poprzez ćwiczenie przejść kłus – stój – stęp – kłus - stój – kłus – stęp – stój, co uwrażliwiło ją na pomoce wydawane wodzami. Stwierdziłam, że jest już na tyle rozgrzana, aby zagalopować. Na początku tego chodu zaserwowała mi kilka baranków, ale kontynuowałam okrążenia wokół hali. Po ok. półtorej okrążenia zaczęła przyśpieszać i pędziła galopem jak wystrzelona z armaty. ,,Okay – pomyślałam -, tak się bawić nie będziemy’’. Poprzez odpowiednie pomoce starałam się maksymalnie przyśpieszyć klacz. Wyraźnie ją to zdezorientowało, jednak osiągnęłam swój cel i po chwili sunęła spokojnym galopem wokół hali.
Przeszłyśmy do kłusa. Na placu ustawiłam wcześniej różnego rodzaju przeszkody. Na ,,pierwszy ogień’’ poszła nie przeszkoda skokowa, ale dobra gimnastyka dla konia – slalom. Postanowiłam kłusem przejechać między beczkami. Barabossa poprawnie reagowała na łydkę, ładnie wykręcała pomiędzy beczkami. Przy drugim wykonaniu ćwiczenia wyszło podobnie, jak za pierwszym – chyba nie dotknęła żadnej z beczek.
Zachęcona tym udanym ćwiczeniem, zagalopowałam na niewielką stacjonatę. Barabossa, gdy tylko zauważa przeszkodę, galopuje na nią jak najszybciej. Przy skoku podążam jednak za ruchem klaczy, i dzięki temu skok jest płynny. Nie byłam jednak zadowolona z najazdu. Znów najechałam na przeszkodę, jednak tym razem bardziej zebrałam Barabossę. Nie pędziła już tak i tym razem wyszło o niebo lepiej. Jeszcze raz skoczyłyśmy tą stacjonatę, a następnie najechałam kłusem na szereg drągów. Klacz była posłuszna, ale niezbyt dokładnie podnosiła nogi, dlatego też jeden z drągów spadł. Poprosiłam Cuxę o poprawienie go, i ponownie najechałam na drągi, uważając, aby po każdym przejechanym dodawać łydkę. Wspomogło to klacz. Przy tym powtórzeniu unosiła nogi wysoko. Na drągi najechałam jeszczeraz, dla podwyższenia efektywności.
W galopie znów ruszyłyśmy w stronę drągów. Barabossa dokładnie podnosiła nogi, jednak przy drugim powtórzeniu strąciła drugi drąg, przez co dwa kolejne wyszły mniej zgrabnie. Poprosiłam więc Cuxę o poprawienie strąconego drąga. Wtedy po raz ostatni najechałam na drągi. Wyszło dość ładnie, co nagrodziłam kilkoma minutami stępa.
Gdy Barabossa zregenerowała siły, przeszłam do kłusa. W tym chodzie wykręciłyśmy kilka wolt, przejechałyśmy slalom i wróciłyśmy do skoków. Galopem przejechałam pomiędzy beczkami, przez szereg drągów, zakańczając to skokiem przez niewielką stacjonatę. Klacz wypadła jednak z rytmu na drągach, przez co strąciła stacjonatę. Gdy poprawiłyśmy przeszkodę, ponowiłam najazd. Barabossa nie wypadła z rytmu, ale przez nierówny przejazd pomiędzy beczkami wszystko wypadło mało zgrabnie. Ponownie najeżdżam na przeszkodę. Tym razem drągi wychodzą świetnie, również skok mnie zadowolił. Poprosiłam Cuxę o ustawienie mi oksera i dwóch innych stacjonat. Przez ten czas dałam Barabossie w nagrodę kilka minut swobodnego stępa na luźnych wodzach. Kiedy skończyła, wykręciłam jeszcze kilka wolt w kłusie i galopie i ruszyłam na ,,podbój'' niższej ze stacjonat. Na zakręcie przeszłam do galopu i postarałam się zebrać Barabossę. Choć lądowanie wychodzi niezbyt zgrabnie, galopujemy dalej na kolejną przeszkodę - okser. Klacz zawachała sie przed przeszkodą, lecz popędziłam ją i całkiem nieźle pokonała tę przeszkodę. Została już tylko ostatnia - najwyższa stacjonata. Barabossa sunie ku niej dostojnie. Przed przeszkodą spinam lekko jej boki obcasami. Z tej przeszkody byłam szczególnie zadowolona, ponieważ zgrabne było i wybicie i lądowanie. Stwierdziłam, że jest dobrym zakończeniem dzisiejszego treningu. Dlatego przejeżdżamy jeszcze kilka razy slalom i zaczynamy kłusować wokół hali, a następnie przechodzimy do stępa. Następnie zsiadłam z konia i zdjęłam klaczy siodło, a ogłowie zmieniłam na kantar. Odprowadziłam Barabossę do boksu. W nagrodę dałam jej kawałek marchewki. Przyjęła przysmak, ale dalej zignorowała mnie zupełnie i przeszła bardziej na tył boksu, do poidła. Odeszłam więc do siodlarni, by odwiesić siodło i umyć wędzidło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|