Zabawa w yo-yo + chody boczne

Cuxa

Dzień: 20 września
Godzina: 12:00
Czas trwania: 60 minut
Pogoda: pochmurna, chłodna, JESIENNA, deszczowo

Było mokro, więc konie stały w stajni. Inaczej by "zryły" całe pastwisko. Hebe kręciła się niespokojnie po boksie. Przy czyszczeniu strasznie się kręciła, a łaskotki na brzuchu dawały o sobie znać. No ale w końcu uporałam się ze wszystkimi zaklejkami, słomą w ogonie i sianem w grzywie, kurzem na sierści i lenieniem się xD Wyprowadziłam klaczkę z boksu. Przez chwilę dosłownie na mnie wchodziła, więc ją odsuwałam od siebie za każdym razem. W końcu chyba zrozumiała o co chodzi i starała się już na mnie nie włazić.
Poszłyśmy na pół-halę - tam przynajmniej było sucho. Trzymałam ją na długiej linie. Standardowo zaczęłyśmy od zabawy w przyjaźń, potem jeż i prowadzenie. Nie było z tym najmniejszych problemów. Bułanka reagowała trochę gwałtowniej niż zwykle, ale powodem było to, że była niewybiegana. Zresztą mnie też by coś trafiało, gdybym miała tyle czasu stać w jednym miejscu.
Po masażu rozluźniła się i trochę uspokoiła.
Stanęłam na przeciwko niej. Spojrzałam na nią "wzrokiem teściowej". Użyłam palca wskazującego do zamachania liną. Hebe tylko rzuciła łbem do góry. Spojrzałam na nią intensywniej i tym razem użyłam nadgarstka. Zaczęła przerzuwać i opuściła głowę. Ponowiłam. Cofnęła się do tyłu o krok. Zaraz zaprzestałam, opuściłam rękę i uśmiechnęłam się. Po chwili zaczęłam "głaskać" linę, która prześlizgiwała mi się po rękach. Klacz patrzyła na mnie uważnie i jakby zastanawiała się o co mi chodzi. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Zacisnęłam palce na linie. Potem otwierałam dłonie i powtarzałam tak kilkakrotnie, aż mi odpowiedziała. Podeszła do mnie swobodnie. Pogłaskałam ją i powtórzyłam. Na prośbę o cofnięcie odpowiedziała mi zdecydowanie szybciej. Z przywoływaniem nie było problemu. Trzeba było tylko dopracować cofanie. Przy cofaniu ładnie opuszczała głowę, nie zadzierała jej do góry. Na początku robiła krótkie, wolne kroki do tyłu. Po kilku razach wydłużyła je trochę i cofała się "energiczniej". W końcu cofnęła się na długość liny. Odpuściłam na chwilę, by mogła odpocząć i się zastanowić nad moimi wymaganiami. Po chwili ją do siebie przywołałam. Przyszła z postawionymi uszami. Podobały jej się zabawy, co naprawdę mnie cieszyło. Pogłaskałam ją czule.
Podeszlyśmy do ściany pól-hali. Ustawilam ją nosem do ogrodzenia. Spojrzala na mnie zaciekawiona. Uśmiechnęlam się i przejechalam dlonią po jej szyi. Deszcz zacząl bębnić o ziemię. Wlaściwie to już wcześniej prosilam ją o chody boczne, więc nie powinno być teraz problemu. Odsunęlam się od niej i spojrzalam na jej lopatkę. Wystawilam w tym kierunku linę i lekko nią zamachalam. Hebe jakby po chwili zrozumiala o co mi chodzi i przeszla przodem. Uśmiechnęlam się. Przenioslam swój wzrok na zad. Wystawilam w tym kierunku linę. Gd nie zareagowala, zamachalam nią delikatnie. Zrobila krok do tylu... I w bok. Powtórzylam. Najpierw przód, potem tyl. Jakby się rozluźnila, opuścila leb na dól. Ledwo co na początku krzyżowala nogi, robila to strasznie mozolnie. Po kilku powtórzeniach bardziej się zaangażowala. Robila to prawie idealnie. Przyszlyśmy tak jakieś 4 metry, oczywiście jeszcze jest to do powtórzenia, ale co za dużo to nie zdrowo... Smile Pochwalilam ją.
Odpięlam linę i puścilam ją na chwilę, by sobie pobiegala po ujeżdżalni. Gdy tylko się ode mnie oddalila, zaczęla galopować, brykać, jakby chcąc się wyszaleć za wszystkie czasy.