Cuxa
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kątowni... hahaha xd
|
Wysłany: Nie 18:23, 01 Lut 2009 Temat postu: Pierwsza jazda + natural |
|
|
Dzień: 18 listopada
Godzina: 14:00
Czas trwania: 80 minut
Pogoda: przelotny deszcz, dosyć chłodno
Z ciężkim sercem w końcu postanowilam pójść po Hebe. Mialam nadzieję, że nie będzie przyozdobiona w kolejne rany.
Na szczęście nie byla, Barbossa stala obrażona gdzieś z boku, ale w pobliżu Lorda – dobrze, że tutaj przyjechal.
Arabka przyszla do mnie z postawionymi uszkami. Uwielbialam ten jej wyraz. Wydawala się taka radosna, szczęśliwa, rześka, zaciekawiona i gotowa na wszystko...
Zabralam ją z pastwiska. Szybko ją przeczyścilam. Wymagalo to pewnego zaangażowania – klacz miala po obu bokach ogrooomne zaklejki. Jak na zlość.
Zanim przeszlam do treningu „wlaściwego”, postanowilam ją bez żadnego stresu zabrać na ujeżdżalnię. Akurat, gdy weszlyśmy pod dach, zaczęlo kropić.. Po chwili zaczęlo już mocniej padać, a potem to już lalo jak z cebra. Tak czy siak bylyśmy tu uziemione. Postanowilam się z nią chwile pobawić.
Poustawialam stojaki na slalom, niskiego krzyżaka, szeleszcząca plandekę i 3 oponki. Maly tor przeszkód.
Zaczęlam od standardowego przypomnienia wszystkich siedmiu zabaw. Potem, kontynuując zabawę w okrążanie, skierowalam ją na stojaki (byly dosyć niskie, więc moglam bez problemu przekladać linkę). Stosując tajniki zabawy w prowadzenie, powoli przeszla ten slalom w stępie. Miala pewne zawahania. Poklepalam ją. Powtórzylyśmy. Nie bylo co przechodzić do wyższych chodów, skoro na tym poziomie jeszcze tego nie opanowalyśmy. Tym razem wystarczyla najmniejsza sugestia. Bardzo dobrze! Poprosilam ją o klus. Nieco się ociągala z tym przejściem, wlokąc nogi. Jednak potem się „poprawila”. To bylo jakby potwierdzenie faktu, że potrafimy. Stojaki byly za wąsko ustawione na galop, więc sobie odpuścilam. Powoli przeszlyśmy na kolejną przeszkodę – krzyżaka. Stal przy ścianie ujeżdżalni. Postanowilam „zaryzykować” i nie kombinować z linką, bo nie mialabym jak jej przelożyć, gdy koń przeskakiwalby przeszkodę, a tylko strącilabym stojaka, albo po prostu zahaczyla linkę.
Odpięlam linkę od jej kantarka. Skierowalam ją na kolo i poprosilam o galop. Bylam nieco zdziwiona faktem, ze trzymala tą samą odleglość, nie uciekala, akceptowala moje sygnaly. Skierowalam ją na przeszkódkę. Cmoknęlam w momencie, gdy miala wyskoczyć. Bardzo ladnie! Przeszkódka miala zaledwie 30 cm, więc bez problemu ją pokonala – oczywiście nieco wlokąc te nogi, no ale... Podwyższylam ją o kolejne 30 cm. Poklepalam Hebe. Spróbowalyśmy znowu. Przeszkódka nie sprawiala wrażenie wysokiej, więc jakoś nie przerażala wyglądem. Galop. Naprowadzilam arabkę na przeszkodę nieco mocniejszą sugestią. Cmoknęlam... iiii... Świetnie! W końcu jakoś podciągnęla te nogi do góry!
Nie będę jej robić potęgi skoku teraz. Przywolalam ją do siebie. Zanim do mnie podeszla, bryknęla, noga jej się omsknęla i prawie wyrżnęla orla, ale obylo się... Blyskawicznie się podniosla i przyszla do mnie jakby nigdy nic. Przypięlam linkę do jej halterka. Podeszlyśmy powoli do plandeki. Pierwsze, co zrobila, to zaczęla ją wąchać. Jakoś nie uznala tego za coś niebezpiecznego, więc latwo dala się namówić, by przez to przejść... Ale gdy postawila nogę na tym niebieskim “czymś”, uslyszala szeleszczenie i odskoczyla, zaskoczona. Podeszla ponownie, bez żadnego mojego polecenia. Zaczęla w tym grzebać jedną nogą, na początku dosyć nieśmialo, potem jednak zobaczyla, że to nic strasznego i stanęla na plandece. Uśmiechnęlam się.
Kolejną naszą przeszkodą byly oponki. Poturlalam jedną. Hebe cofnęla się i spojrzala na gumowe kolo groźnie. Obylo się bez bójek ;p Oponka ostatecznie zatrzymala się jakieś 5 metrów od nas. Skierowalyśmy się w jej stronę. Hebe caly czas patrzyla na to podejrzliwie, bo gdyby nagle mialo na nią skoczyć albo co, to ona gotowa na ucieczkę jest, a jak! Dalam jej ją obwąchać. Wydawala się niezadowolona. Już chciala odejść, ale lekko ją pociągnęlam, nawracając z powrotem na oponkę.
Stala centralnie przed nią. I o to chodzilo. Przylożylam palec do jej stawu nadgarstkowego. Początkowo nie zareagowala, więc zastosowalam 2 fazę. Uniosla nogę. Bardzo dobrze. Stawiając ją z powrotem, lekko naruszyla oponkę. Zanim się zorientowala o co chodzi, nie zdążyla odskoczyć. Oponka obila się o jej nogi. Uspokoilam ją. Stala i patrzyla jak ta sierota na oponę u jej nóg.
-No już, już.-poklepałam ją po szyi.
Chciałam ją przeprowadzić przez ta oponę, ale omijała ja szerokim łukiem.
-Spokojnie... Ho, ho...-mówiłam do niej uspokajająco za każdą próbą.
Starałam się ją nakierowywać na oponę, a gdy odskakiwała od niej, to ją na nią spychać. W końcu, przy kolejnym takim "zepchnięciu", klacz wsadziła tylną nogę do środka oponki. Spojrzała zaskoczona. Nie zabiło jej to... Niemożliwe!Patrzyłam na nią z lekkim pobłażaniem.
-Takie straszne...?-pogłaskałam ją.
Zaczęłam ją przesuwać od delikatnej sugestii, by zaczęła okręcać się wokół oponki, tj. robić zwrot na zadzie. Bardzo fajnie jej to wychodziło.
W końcu wyprowadziłam ją z oponki. Poklepałam ją.
-Nic strasznego, nie?-uśmiechnęłam się.
Klacz machnęła głową.
Po zakończeniu zabaw i usunięciu "przeszkód", przyszedł czas na siodłanie. Nie zdejmowała Hebe kantarka, bo tak czy siak byłby jej potrzebny. Powoli nałożyła na jej grzbiet siodło. Arabka była spokojna, opuściła głowę i patrzyła gdzieś w dal. Nie musiała jej przytrzymywać, ani nic.
Przećwiczyła z nią pierwsze 3 zabawy Parelliego z ziemi.... Z siodłem na jej grzbiecie. Odpowiadanie na sygnały nie różniło się od tego, gdy była bez niego. To zdecydowanie mnie uspokoiło.
Dociągnęłam popręg. Spojrzałam na nią, żeby się upewnić, że wszystko ok. Opuściłam strzemiona... Wsadziłam nogę do jednego z nich i... Już po chwili siedziałam na jej grzbiecie. Hebe dalej stała spokojna i rozluźniona. Byłam prawie wniebowzięta... Gdyby mnie jeszcze tam chcieli
Delikatnie wypchnęłam ją dosiadem. Nie do końca zrozumiała, więc dodałam łydki. Ruszyłyśmy. Szła równym tempem, była jakby nieco oszołomiona. Pogłaskałam ją po szyi. Po przejściu pełnego kółka, oplotłam jej boki lekko łydkami i skierowałam na woltę. Stanęła jak wryta i przez chwilę się jakby zastanawiała o co mi właściwie chodzi. Ruszyłyśmy ponownie. Ponownie zadziałałam łydkami i dosiadem, nieznacznie przesuwając rękę z linką. Skręciła, trochę niepewnie. Pogłaskałam ją. Zrobiłyśmy nieco koślawą woltę, po czym wyjechałyśmy z powrotem na prostą. Co chwila starałam się nią "kierować" i zapoznawać z danymi sygnałami. W końcu przy pomocy delikatnych sygnałów robiłyśmy w stępie serpentynki, wolty, półwolty...
Przyszedł czas na coś trudniejsze. Dopięłam powoli popręg, poprawiłam się w siodle i ponownie ruszyłyśmy stępem. Na długiej prostej poprosiłam ją o kłus, wypychając ją dosiadem i dodając lekko łydki. Przeszła do kłusa z pewnym ociąganiem. Ale chodziło o samą reakcję. Pogłaskałam ją. Po wykonaniu kółka rozluźniła się i ponownie opuściła głowę. Jechałam kłusem anglezowanym, jakby nadając jej przy tym rytm. Poruszała się dziwnym kłusem - mianowicie przednie nogi podnosiła tak wysoko, jakby chciała odpędzić od siebie muchy czy też ruszyć za chwilę galopem. Nazwałabym to kłusem hiszpańskim (na wzór stępa hiszpańskiego), gdyby nie fakt, że nogi wyginała tak, jak bilardujący koń. Nieco się przeraziłam tym faktem i zatrzymałam ją dosiadem. W stępie szła normalnie, wyraźnie pobudzona. Wyciągnęła głowę. Ponownie dałam jej sygnał do kłusa... Ruszyła galopem.
-Whooooa!-wsiadłam mocno w siodło i delikatnie przytrzymałam linkę.
Hebe momentalnie przysiadła na zadzie i o mało co się nie przewróciła... Wyraźnie straciła równowagę, jednak udało jej się jakość podeprzeć.
To już pierwszy sliding stop za nami O_O
Uspokoiłam ją. Spróbowałyśmy jeszcze raz z kłusem. Chyba doświadczenie z galopem trochę ją uspokoiło, bo szła już normalnie. Nie chciałam jej zbytnio męczyć czy też znudzić, więc po chwili już stępowałyśmy.
Rozsiodłałam ją i rozczyściłam.
-Nasza pierwsza jazda...-uśmiechnęłam się sama do siebie.
Zaprowadziłam ją na padok. Jeszcze chwilę na nią patrzyłam, po czym przypomniałam sobie o obowiązkach... Cóóż, trzeba ruszać do roboty!
Post został pochwalony 0 razy
|
|