Kutasicek
Administrator
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:34, 01 Kwi 2009 Temat postu: Zabawa w wodzie i praca w ręku |
|
|
Data: 1.04
Pogoda: 16°C
Miejsce: maneż + basen
Rodzaj: zaufanie i przyzwyczajenie do wody
Konie od samego rana biegały po pastwisku. Wszystkie szalały brykały... Nie dziwię im się. W końcu ciepło przyszło. Lucid był tylko jakiś nieobecny. Stał w kącie pastwiska i podskubywał trawę. Gdy doszłam do padoku Sherlocka ogier wesoło do mnie pobiegł. Od razu zaczął mnie obwąchiwać. Wiedział, że mam jabłuszko. Weszłam na pastwisko i dałam mu jabłuszko. Kiedy je jadł założyłam mu kantar i przypięłam uwiąz. Zeszliśmy na dół, prosto do stajni. Uwiązałam go. Szczotki miałam już przyszykowane. Młody musiał wytarzać się w błocie, jakżeby inaczej. Wzięłam twardą szczotkę i starłam z niego błoto. Zaczyna się lenić... Potem zgrzebłem resztki i na koniec miękka. Chyba z pół godziny się męczyłam. Sherlock zrobił się brązowy O.oo Potem kopytki. Dobrze, że Carmabelle się nimi zajęła. Były okropne! Kopystką usunęłam brud, a potem mokrą szmatką wyczyściłam podkowy. Szczoteczką przy kopystce oczyściłam wierzch kopyta. Potem wilgotną gąbką oczy i chrapy. Następnie wzięłam szczotkę z ostera (*___*) i rozczesałam mu grzywę i ogon. Zabrałam się za przerywanie i podcinanie. Najpierw wzięłam nożyk i poprzerywałam mu delikatnie grzywę. Przerzuciłam ją na drugą stronę i podcięłam nożyczkami tak aby było równo. Następnie grzywa wróciła na swoje miejsce. Efekt był idealny Była krótka, ale także wyglądała na naturalną i delikatnie wycieniowaną. Potem Podcięłam mu nożyczkami grzywkę. Następnie ogon. Musiałam sporo go ukrócić. Miał go prawie przy pęcinach. Obcięłam go do stawów skokowych. Wyglądał świetnie. Potem na maneż...
Zaczęłam od prostych ćwiczeń na posłuszeństwo. Odpięłam uwiąz i poszłam przed siebie. Nie wołałam ogiera, żeby sprawdzić czy sam pójdzie za mną. Poszedł. Przeszłam pare kroków i pochwaliłam go. Potem cofałam się stojąc na wysokości jego łopatki. Sherlock również posłusznie się cofał. Potem pobiegłam do przodu. Koń ruszył za mną. Podprowadziłam go pod schodki i wczołgałam mu się na grzbiet. Nawet się nie wystraszył! Dałam mu łydeczkę i stępem. Potem kłus. Szedł bardzo ładnie. Mogłam go kierować samym uwiązem przyczepionym z jednej strony. A to mnie zdziwiło. Potem z niego gwałtownie zeskoczyłam. Gdy 'spadłam' ogier się zatrzymał.
- Doobry konik - dałam mu cukierka - o to mi chodziło
Pobiegałam z nim trochę w kółko i poszliśmy na basen...
Pierwsza jego reakcja to zdziwienie. Duuże zdziwienie. Żaden koń nie był jeszcze w tym obiekcie. Uwiązałam go przy korytarzu, ściągnęłam buty i skarpetki oraz założyłam krótkie dresowe spodenki. Woda była chłodna. Idealna. Wzięłam konia i delikatnie wprowadzałam go do wody. Na początku bał się i nie chciał wejść. W końcu oberwał batem w dupe. Wszedł od razu. Na początku był podirytowany jednak w końcu stwierdził, że może być całkiem przyjemnie. Pociągnęłam go za sobą i weszłam na rampę. Rampa automatycznie przewiozła mnie na wyspę pośrodku basenu. Potem wróciła na poprzednie miejsce. Sherlocka pociągnęłam za sobą. Powoli zanurzał się coraz głębiej w wodzie, aż w końcu musiał zacząć płynąć. Spodobało mu się. Co chwilę parskał co oznaczało, że się rozluźnił. Przeżuwał więc był chętny do pracy. Gdy przepłynął całe koło zatrzymałam go na płytkim korytarzu. Wsiadłam mu delikatnie na grzbiet i przypięłam drugi uwiąz z drugiej strony. Dałam mu łydeczkę aby wpłynął na głębszą wodę. Posłusznie wykonał polecenie. Po chwili już na nim płynęłam. Niesamowite uczucie. Siedząc mu na grzbiecie, nie sprawiałam mu kłopotów. To dobrze. W końcu przepłynęliśmy dwa koła. Zeszłam z niego na płytkim korytarzu wprost do wody. Sięgała mi do kolan. Zabrałam go z basenu. Gdy zlewałam z niego wodę ogier wytrzepał się. Wszystko poleciało na mnie... Roześmiałam się a potem okryłam go wcześniej przygotowaną derką.
Poszliśmy prosto na solarium. Spodobało mu się. Spuścił głowę i całkowicie się rozluźnił. W końcu kto nie lubi jak mu ciepełko w grzbiet grzeje ;p Potem do boksu, aby ochłonął. Po dwóch godzinach wrócił na padok...
Post został pochwalony 0 razy
|
|